Dziki zachód Kazachstanu, czyli Park Narodowy Altyn Emel

Jeśli przyszłoby wam kiedyś do głowy nakręcić western w Kazachstanie, jedźcie  do Parku Narodowego Altyn Emel. Leżące na terenie parku wzgórza Aktau powitają Was krajobrazami rodem z dzikiego zachodu, a jeśli dopisze Wam szczęście, to może nawet usłyszycie, jak śpiewa Śpiewająca Wydma. Zapraszam do odwiedzenia absolutnie wyjątkowego kawałka kazachskiej ziemi!

W ciągu miesiąca spędzonego w Kazachstanie widziałam wiele pięknych i mniej pięknych miejsc, ale z czystym sumieniem mogę napisać, że gdybym nie dotarła do Altyn Emel, to wiele bym straciła. To zdecydowanie jedno z tych miejsc, w których szczęka opada niżej niż zwykle, ilość ochów i achów przekracza zwyczajowe normy, no i niestety – słońce próbuje nas ugotować.

1
Wzgórza Aktau w Parku Narodowym Altyn Emel. Mnie zachwyciły.
Złote siodło na końcu świata

Park Narodowy Altyn Emel jest jednym z największych w kraju – jego powierzchnia to prawie pół miliona hektarów. Położony jest na północny wschód od Ałmatów. Według legendy, nazwa parku – w tłumaczeniu „złote siodło” – miała zostać nadana przez Czyngis Chana w XIII wieku, kiedy to wódz przejeżdżał tędy i ujrzał wzgórza pokryte żółtą trawą.

W przewodniku znalazłam informację, że w parku tym można spotkać całe stada ssaków kopytnych – gazele, dzikie osły azjatyckie i owce stepowe. Niestety żadne z tych zwierząt nie zechciało wyjść nam na spotkanie, co w sumie nie dziwi. Park jest olbrzymi, gdzie się nie spojrzy, tam bezkresne stepy albo majaczące na horyzoncie wzgórza. Na terenie parku znajduje się kilka różnych atrakcji poza tymi, które opisuję poniżej (m.in. kurhany Besshatyr czy kanion Terekty). Żeby się do nich dostać, trzeba mieć własny samochód lub wynająć kierowcę.  Naszym celem numer jeden była Śpiewająca Wydma, a jeśli się uda to także wzgórza Aktau. No i na szczęście się udało, bo te kolorowe pagórki przebiły wszystko! Ale po kolei…

Dojazd do Altyn Emel i Basshi

Do parku jechałyśmy z Ałmatów, które oddalone są od Parku Altyn Emel o około 250 kilometrów, ale na pokonanie tej trasy trzeba zarezerwować sobie minimum 3,5 – 4 godziny (ach, te kazachskie drogi!). My dostałyśmy się tam taksówką odjeżdżającą z dworca Sairan w Ałmatach. Po twardych negocjacjach z kierowcą ustaliłyśmy ceną przejazdu na 16 000 tenge (ok. 160 zł.), czyli dokładnie tyle, ile według pewnej miłej pani z informacji turystycznej powinien kosztować taki przejazd. W okolice parku można także dostać się transportem publicznym (według pani z biura informacji turystycznej można dojechać busem do miejscowości Saryo).

Kierowca zawiózł nas do Basshi – „centrum zarządzania” parkiem. Tu znajdziemy cywilizację, sklep (!) i nocleg. Bardzo możliwe, że znajdziecie także innych Polaków, bo jesteśmy przecież wszędzie. Razem z nami, na tym pięknym końcu świata, była także kilkuosobowa grupa Polaków, a nie jest to miejsce oblężane przez turystów (jak cały Kazachstan, na szczęście). Wstęp do parku jest płatny i wymaga zarejestrowania się u dyrekcji. Wystarczy więc udać się do budynku, gdzie miły pan niemówiący w żadnym języku poza rosyjskim (jeśli dopisze wam szczęście)  i kazachskim wpisze was do Bardzo Ważnej Księgi i pobierze stosowną opłatę. Niestety zupełnie nie pamiętam, jaka była wysokość tej opłaty, a moje notatki dziwnym trafem pomijają tę istotną w sumie informację, ale z pewnością nie była to kwota powalająca z nóg. Nie musiałyśmy sprzedawać nerki, aby wjechać do parku.

2
Basshi. Metropolia to to nie jest.

Na miejscu nocleg znalazł nas sam pod postacią przesympatycznej kazachskiej matrony. Wysiadłyśmy z taksówki pod muzeum parku w Basshi, wypakowałyśmy swoje plecaki i obmyślałyśmy dalszy plan działania, kiedy podeszła do nas przedsiębiorcza pani w średnim wieku i poczęstowała pierożkami domowej roboty. W tej chwili zrozumiałyśmy, że chcemy spać i – co ważniejsze – stołować się u niej. W Kazachstanie problemy rozwiązują się same. Za nocleg wraz ze śniadaniem i obiadokolacją zapłaciłyśmy po 4000 tenge od osoby (ok. 40 zł). Pobytu w ruskiej bani, w której prawie umarłam z gorąca, nie da się przeliczyć ani na tenge, ani na złotówki. Miałyśmy także okazję oglądać, jak kazachskie gospodynie przygotowują przepyszne lepioszki, a potem wypiekają je w specjalnym piecu. Potem oczywiście odbyła się degustacja i – tak, zgadliście – świeżutkie, cieplutkie lepioszki są przepyszne.

3
Kazachskie pyszności domowej roboty w ilościach przekraczających możliwości przeciętnego człowieka. Mniam.
Śpiewająca wydma

Śpiewająca wydma to tak naprawdę kawałek pustyni na środku stepu. Fachowo nazywa się to barchanem, co oznacza ruchomą wydmę o księżycowatym kształcie. Wydmy (bo jest ich kilka) mają około 150 metrów wysokości i około 3 km. długości.

4
Śpiewająca wydma wita!

Dlaczego wydma śpiewająca? Cóż,  zapewne dlatego, że wydma, która rzekomo śpiewa sprzedaje się lepiej od wydmy milczącej. No dobrze, ta górka piasku wydaje jakieś tam pomruki, choć zdecydowanie bardziej przypomina to buczenie niż śpiew. Dźwięk powstaje, kiedy w czasie wiatru ziarenka piasku ocierają się o siebie. Krążą oczywiście legendy, według których odgłosy wydawane przez wydmę to jęki Czyngis Chana i jego armii, którzy mają spoczywać pod piachem. Przeprowadzone przez nas szczegółowe i wnikliwe badania wykazały jednak, że aby sprowokować wydmę do śpiewu należy na nią wejść, następnie na niej usiąść, po czym zjechać na tyłku. I tak, naprawdę słyszałyśmy buczenie. Nie jestem jednak pewna, czy przypadkiem nie każda wydma zareaguje w ten sposób. Żałuję, że kiedy byłam na pustyni w Maroko nie przeprowadziłam podobnych testów…

6
Wspinaczka po piasku to prawdziwy kawał mozołu! Zwłaszcza w palącym słońcu.
5
Mozół na wydmie. I to nie byle jakiej, bo śpiewającej!
7
Kawał góry do zdobycia!
8
Nie wiem jak to jest, ale tarzanie się w piasku sprawia radość w każdym wieku!
9
W drodze na szczyt.

Sam dojazd na wydmę jest już przygodą. Etapem pierwszym przygody jest znalezienie sposobu, aby się tam dostać. Prowadziłyśmy więc w Basshi trudne, mozolne wręcz negocjacje z miłymi panami, którzy kręcili się w okolicy – część z nich była być może pracownikami parku, reszta być może nie miała nic innego do roboty. Jeśli sądzicie, że znajomość rosyjskiego jest konieczna do prowadzenia negocjacji z Kazachami, to wyprowadzam was z błędu – absolutnie nie jest.

Wynegocjowałyśmy wspaniały, rozpadający się samochód terenowy z jeszcze wspanialszym, przemiłym kierowcą ze złotymi zębami. Za jedyne 20 000 tenge (ok. 200 zł) zawiózł nas na wydmę (około 1 godzina drogi z Basshi), a nawet na nią z nami wszedł i pilnował, żebyśmy się nie pogubiły. Od czerwca 2018 roku jazda rozpadającymi się samochodami po kazachskich bezdrożach stała się moim nowym hobby.

10
Nasz niezawodny samochód i równie niezawodny kierowca.
11
Na pokładzie 🙂
12
Krajobrazy w drodze na wydmę.
13
Postój w środku niczego.

Śpiewająca wydma, choć – po pierwsze – jej śpiew jest mocno naciągany, a po drugie – próbowała nas ugotować – i tak daje radę. Może i nie jest duża, ale nie samą wydmą żyje człowiek – dookoła mamy również przepiękne, surowe krajobrazy, dla których też warto tu przyjechać. Gdybyście jednak mogli wybrać tylko jedno miejsce do odwiedzenia w Parku Narodowym Altyn Emel, to nie poleciłabym wcale tej wdzięcznej kupy piasku. Jedźcie na dziki zachód!

Wzgórza Katutau i Aktau

Pagórki te położone są około 40 kilometrów na południowy zachód od Basshi, ale dojazd do nich trwa około 1,5 godziny po niezapomnianych kazachskich bezdrożach. Wzgórza te mają wulkaniczny charakter, a ich skład chemiczny sprawia, że zachwycają kolorami. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że w połowie czerwca panuje tam nieznośny upał, choć oczywiście miejscowi twierdzą, że wcale nie jest gorąco.

14
Wzgórza Aktau i mozół w korycie wyschniętej rzeki. Dwa miliony stopni w cieniu, którego i tak tu nie ma.

Aby dostać się na wzgórza, musiałyśmy przejść identyczną procedurę jak dzień wcześniej – czyli przetrzymać ciężkie negocjacje i ustalić z kierowcą warunki. Można oczywiście pojechać na Śpiewającą Wydmę i wzgórza jednego dnia, ale to długi i męczący wypad i raczej potrzeba na to całego dnia. My zdecydowałyśmy się rozbić to na dwa dni. Nasz kierowca (ten sam, który wiózł nas na wydmę) zainkasował tym razem 25 000 tenge (ok. 250 zł) i ruszyliśmy w drogę, na początek na wzgórza Katutau.

15
Widok z trasy. Jedziemy na wzgórza Katutau.
16
Jesteśmy na miejscu!
17
Po tym kamykach można łazić do woli.
18
Czerwone wzgórza Katutau.

Kolejnym punktem programu były wzgórza Aktau, które okazały się (przynajmniej dla mnie) hitem Kazachstanu. Pagórki Aktau mają bogatszą szatę graficzną – znajdziemy tu skały w kolorze czerwieni, bieli, brązu, złota i wielu innych odcieni, których nie jest w stanie nazwać. Zostawiliśmy samochód przy prowizorycznej wiacie, która dawała chociaż złudzenie cienia i ruszyliśmy na spotkanie z palącym słońcem.

19
Po przyjeździe na miejsce naszym oczom ukazały się takie widoki.
21
Posiedziałabym dłużej, ale boję się, że dostanę udaru!
22
Spalona ziemia, piekące słońce. To ma być ta słynna kazachska gościnność?

Między pagórami można chodzić bez przeszkód, ale dobrze jest uważać, żeby się nie zgubić. Nad nami czuwał nasz kierowca, który dzielnie nam towarzyszył. Okazało się, że dysponuje kondycją, o jaką byśmy go nie podejrzewały. Bez większego wysiłku wlazł na jeden z piaszczystych pagórków, a dla mnie było to niemałe wyzwanie. Atrakcją były też wielkie pasikoniki (tak mi się wydaje, że to były pasikoniki), które ochoczo skakały na nas, kiedy łaziłyśmy między krzakami. Było trochę śmiechu, więcej wrzasku, ale ostatecznie wszyscy przetrwali, a nasz kierowca miał niemały ubaw.

23
Spękana ziemia.
24
Selfie z naszym kierowcą.
25
Niesamowite kolory skał.
26
Ekipa w komplecie. Dwa miliony stopni w cieniu.
31
Nikt nie powiedział, że będzie lekko!

Połaziłabym sobie po wzgórzach dużo dłużej, ale ryzyko udaru słonecznego zaczęło być niestety zbyt realne, dlatego zarządziłyśmy odwrót. Gdyby nie kosmiczne temperatury, mogłabym spędzić tu cały dzień, a nawet noc w namiocie. To naprawdę piękny, wyjątkowy koniec kazachskiego świata. Cudowne odludzie, cisza, spokój i niesamowite wytwory natury – czego więcej trzeba?

28
Nasz samochód już na nas czeka.
29
Kamienne kręgi też tu są.
30
Let’s escape! The future is exciting!
27
Żegnajcie kolorowe pagórki Aktau!

Wypad do Parku Narodowego Altyn Emel to jedno z moich najlepszych kazachskich wspomnień i bardzo mocno, wręcz stanowczo polecam odwiedziny tego pięknego odludzia wszystkim planującym wizytę w Kazachstanie. Warto!

Leave a Reply