Dobrze pamiętam, jak się zarzekałam, że moja noga na Orlej Perci nigdy nie postanie, bo stamtąd się spada i w ogóle to trzeba być nienormalnym, żeby chodzić w takie miejsca. Kilka lat później, choć nadal uważam, że łażenie po Orlej wymaga posiadania pewnego potencjału nienormalności, poszłam. Na początek na Granaty, bo mówili, że najłatwiej. Przeżyłam, podobało mi się, chcę więcej!
Kategoria: Tatry
Tatry: Kościelec, czyli królestwo mgieł
Nigdy nie było mi po drodze na Kościelec. Bo trzeba wejść i zejść tą samą drogą, a ja tego nie lubię. Bo inne szlaki kusiły bardziej. Bo pogoda nie taka. W tym roku postanowiłam, że nie ma zmiłuj – biorę mozół i wchodzę na tę górę. W asyście mgły prawdopodobnie udało mi się wleźć na szczyt, choć któż wie, gdzie tak naprawdę byłam. W królestwie mgieł – tego jestem pewna. Czytaj dalej „Tatry: Kościelec, czyli królestwo mgieł”
Tatry: mozół na Świnicy
Świnica to szczyt, do którego przymierzałam się już kilkukrotnie, ale zawsze zwyciężała inna opcja. Tym razem zapadła nieodwołalna decyzja i ruszyliśmy na górę we trójkę: ja, moja siostra i wiernie jej towarzyszący lęk wysokości. W komplecie udało nam się zameldować na szczycie, na którym nie posiedzieliśmy jednak zbyt długo, bo lęk kazał schodzić w doliny i nie było z nim dyskusji.
Tatry: Rysy od strony słowackiej – dlaczego jest pod górę?
Zacznijmy od tego, że prognozy okołopogodowe nie były dobre. Nie były nawet umiarkowane. Mówiąc wprost – były złe. Doskonaląc umiejętność zaklinania pogody postanowiłyśmy jednak spróbować wleźć na Rysy. Było warto, bo mgła na wysokości 2 500 m.n.p.m. wygląda zupełnie inaczej niż na nizinach!
Czytaj dalej „Tatry: Rysy od strony słowackiej – dlaczego jest pod górę?”
Tatry: Czerwona Ławka bez miejsc siedzących
Ani to czerwone, ani ławki specjalnie nie przypomina… Legendy na jej temat krążą niesamowite: że okrutna ekspozycja, długie łańcuchy, najtrudniejszy słowacki szlak i w ogóle jeden wielki dramat. Wiadomo, że ocena trudności szlaku jest bardzo subiektywna, ale chyba jednak nie jest aż tak źle.
Tatry: Zielony Staw Kieżmarski, chcę być tym kotem
Pozostając w temacie mgły, proponuję krótką wizytę w słowackich Tatrach, a dokładnie nad zamglonym Zielonym Stawem Kieżmarskim. Miały być nieziemskie widoki, była klimatyczna mgła, a całe show i tak skradł kot, z niewielką pomocą psa.
Czytaj dalej „Tatry: Zielony Staw Kieżmarski, chcę być tym kotem”
Tatry: z wizytą na Zawracie
Pora sięgnąć do górskich archiwów. Rok 2013, lipiec, Zakopane, godzina czwarta rano. Dzwonek budzika. Żart jakiś chyba? Ach, no tak. Przecież Zawrat czeka. No nic, trzeba ruszyć zwłoki i iść. Wszak pójdziesz bo iść musisz, bo cię los do marszu zmusił. No to idę, hej Zawracie, wpadnę dziś z wizytą! Tylko to trochę potrwa, bo droga do ciebie daleka.
W Tatry marsz: Szpiglasowy Wierch
Rok ma 365 dni, a urlopu nie chcą dać więcej niż 26. Ta dysproporcja jest powalająca i śmiało można określić ją mianem skandalu. Co by się jednak nie działo, jedno jest pewne: Tatry trzeba odwiedzić każdego roku, choćby nawet tylko na weekend. W 2015 r. udało mi się spędzić pod Tatrami cały tydzień. Tradycyjnie już umordowałam się jak zwierzę, i – także tradycyjnie – nieustająco jestem zachwycona naszymi wspaniałymi górami. Czytaj dalej „W Tatry marsz: Szpiglasowy Wierch”