Sardynia: Orgosolo – wioska bandytów

_images_orgo_zm1

Nie mogło nas tam zabraknąć. To niewielkie miasteczko, ukryte w górach w środkowej części wyspy, które cieszy się sławą „wioski bandytów”. Do Orgosolo wiedzie kręcona, wąska droga, może więc dlatego ukrywali się tutaj podobno różni bandyci, rozbójnicy i inni hultaje. Poszukajmy ich!

Czytaj dalej „Sardynia: Orgosolo – wioska bandytów”

Sardynia – Capo Testa. Dziwne te skały.

_images_do_zmn2

To nie było tak, że zawsze chciałam polecieć na Sardynię. Poleciałam, bo akurat na Facebooku zebrali się ludzie, którzy mieli na to ochotę. Tym sposobem spotkaliśmy się wszyscy pierwszy raz na lotnisku w Berlinie i ruszyliśmy podbijać tę włoską wyspę. Zwiedziliśmy jej północną część i gdyby ktoś zapytał mnie o jedno miejsce, do którego chciałabym wrócić, to najpierw byłoby mi przykro, że mogę wymienić tylko jedno miejsce, a potem powiedziałabym: półwysep Capo Testa. Polecam bardzo.

Czytaj dalej „Sardynia – Capo Testa. Dziwne te skały.”

Gorce&Pieniny – zestaw idealny? cz.1

gorce_zmn

Za oknem dramat, śniegi i deszcze, trzeba więc ratować się wspomnieniami. Zielone wiosenne Gorce na przykład, brzmi nieźle? A w połączeniu z równie zielonymi Pieninami, jest już chyba całkiem dobrze. W maju 2014 r. w pogoni za Koroną Gór Polski ruszyłam wraz z siostrą na Turbacz i Wysoką. No i bezwzględnie trzeba tam będzie wrócić.

Czytaj dalej „Gorce&Pieniny – zestaw idealny? cz.1”

Szalom. Co przeczytać przed wyjazdem do Izraela?

jerozolima_male

Mniej więcej rok temu o tej porze spotkałam się z moją koleżanką K., która poinformowała mnie, że jadę z nią i z jej znajomymi do Izraela. Właśnie tak to zapamiętałam, to nie było pytanie, tylko krótka informacja. Postawiona w takiej sytuacji, nie miałam wyjścia.

Czytaj dalej „Szalom. Co przeczytać przed wyjazdem do Izraela?”

Il treno è cancellato. Ci scusiamo per il disagio.

bologna centrale

Wpis dotyczy wyprawy z grudnia 2014 r. Moja pamięć desperacko stara się być niezawodna, jak dotąd bez skutku. Jest całkiem prawdopodobne, że cała akcja przebiegała inaczej. Być może to wcale nie były Włochy. Kto wie, czy w ogóle była jakaś wyprawa?

Zaczęło się tak, jak się zwykle zaczyna. O, patrz, są tanie bilety do Bolonii. Nie byłyśmy jeszcze w Bolonii. Nie może tak być. Czyli trzeba lecieć. W planie były świąteczne jarmarki, bolońskie choinki i wizyta w Pistoi, uroczym włoskim miasteczku, w którym Eddie Vedder i Pearl Jam szaleli w 2006 r. i już dawno temu obiecałyśmy sobie, że kiedyś tam pojedziemy, gdziekolwiek to jest.

Czytaj dalej „Il treno è cancellato. Ci scusiamo per il disagio.”

Korona Gór Polski: Ludojady na Lubomirze, mus mozołu ma się dobrze

_images_bc582otne-potwory1

Wpis dotyczy wyprawy z października 2014 r. Moja pamięć desperacko stara się być niezawodna, jak dotąd bez skutku. Jest całkiem prawdopodobne, że cała akcja przebiegała inaczej. Być może to wcale nie był Lubomir. Kto wie, czy w ogóle była jakaś wyprawa?


Tym razem mus mozołu zagnał mnie i moją siostrę w Beskid Wyspowy i kazał zdobywać Lubomir (choć uznawany jest on za najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego). Nie czas jednak na topograficzno-klasyfikacyjne spory, gdy góra czeka na zdobycie.

Czytaj dalej „Korona Gór Polski: Ludojady na Lubomirze, mus mozołu ma się dobrze”

Mus mozołu czyli imperatyw znoju

_images_P1080103
To w sumie bardzo proste. Chodzi o to, że nie może być za łatwo. Trzeba się sponiewierać, upodlić, umordować jak zwierz. Zadyszeć, zasapać, umrzeć z kilkanaście razy. Obiecać sobie, że już nigdy więcej, że następnym razem człowiek zastanowi się 10 razy zanim zaplanuje trasę, bo z perspektywy kanapy każda trasa dziwnym sposobem wydaje się do przejścia, i to bez większych problemów.

Nie ma, że boli, trzeba iść, jechać, lecieć. Kiedy człowieka dopada mus mozołu, trzeba ruszać. Nieważne, czy będą to polskie góry, czy zagraniczny wojaż, pewne jest jedno – lekko nie będzie. Z musem mozołu nie ma żartów!