Kilka wspomnień ze Szkocji

_images_do_zmn_2

Ten wpis jest próbą uporządkowania moich wspomnień z pięciodniowego pobytu w Szkocji we wrześniu 2015 r. Zebrałam tu kilkanaście istotnych, mało istotnych i zupełnie nieistotnych spostrzeżeń (z przewagą tych ostatnich). Spędziłyśmy prawie trzy dni w Edynburgu, jeden w Glasgow i jeden u potwora z Loch Ness. Co szczególnie zapadło mi w pamięci?

Czytaj dalej „Kilka wspomnień ze Szkocji”

Tatry: z wizytą na Zawracie

_images_tabliczka_do_zmn1

Pora sięgnąć do górskich archiwów. Rok 2013, lipiec, Zakopane, godzina czwarta rano. Dzwonek budzika. Żart jakiś chyba? Ach, no tak. Przecież Zawrat czeka. No nic, trzeba ruszyć zwłoki i iść. Wszak pójdziesz bo iść musisz, bo cię los do marszu zmusił. No to idę, hej Zawracie, wpadnę dziś z wizytą! Tylko to trochę potrwa, bo droga do ciebie daleka.

Czytaj dalej „Tatry: z wizytą na Zawracie”

W Tatry marsz: Szpiglasowy Wierch

_images_do_zmn1

Rok ma 365 dni, a urlopu nie chcą dać więcej niż 26. Ta dysproporcja jest powalająca i śmiało można określić ją mianem skandalu. Co by się jednak nie działo, jedno jest pewne: Tatry trzeba odwiedzić każdego roku, choćby nawet tylko na weekend. W 2015 r. udało mi się spędzić pod Tatrami cały tydzień. Tradycyjnie już umordowałam się jak zwierzę, i – także tradycyjnie – nieustająco jestem zachwycona naszymi wspaniałymi górami. Czytaj dalej „W Tatry marsz: Szpiglasowy Wierch”

Jeden dzień w Antwerpii

Antwerpia_małe

Skoro już zawitałyśmy do Belgii, szkoda byłoby ograniczać się jedynie do Brukseli. Wpadłyśmy zatem z wizytą do uroczej Antwerpii, która przywitała nas szaloną pogodą, wąskimi uliczkami i imprezą pod katedrą. To bardzo przyjemne miasto portowe, jedno z ważniejszych w Europie, jest też słynnym ośrodkiem szlifowania diamentów. Co prawda nie widziałyśmy nawet pół diamentu, ale miasto i tak należy zaliczyć do tych zdecydowanie wartych odwiedzenia.

Czytaj dalej „Jeden dzień w Antwerpii”

Bruksela: tropem sikających istot

_images_sikajcy_pies_duzy3

Każdy ma to, na co sobie zasłużył. Paryż ma wieżę Eiffla, Rzym ma Koloseum, Warszawa Pałac Kultury… A Bruksela ma sikające pomniki ze słynnym sikającym chłopcem na czele. Może nie każdy wie, że chłopiec ma siostrę, która też sika, a na brukselskich ulicach spotkać można też psa obsikującego pachołek. I to jeszcze jakoś potrafię zrozumieć, ale uliczne pisuary, z których ochoczo korzystają przechodnie płci męskiej, to chyba moje największe brukselskie zaskoczenie… i zniesmaczenie.

Czytaj dalej „Bruksela: tropem sikających istot”

Belgia: nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

makaroniki_male

Zawsze powtarzam, że ze wszystkich nałogów, jakie istnieją na świecie, mogłabym wybrać jedynie hazard. Reszta jest mało pociągająca. Po wizycie w Brukseli i Antwerpii muszę jednak stwierdzić, że jedzenie słodyczy również jest całkiem interesującym nałogiem. Może i dobrze, że spędziłyśmy tam tylko 3 dni.

Czytaj dalej „Belgia: nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu”

Korona Gór Polski: porachunki z Radziejową i szczawnicka sielanka

_images_do_zmn_to1

W Szczawnicy byłam kilka razy, jednak dopiero w czerwcu 2015 r. przyszła pora na zdobywanie Radziejowej, czyli najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego. Ale – jak powiadają mędrcy – co się odwlecze, to nie uciecze. Przedłużony weekend w mojej umiłowanej Szczawnicy zaowocował jedenastym zdobytym szczytem zaliczanym do Korony Gór Polski. Nie ma co ukrywać, trochę się przy tym umordowałyśmy.

Czytaj dalej „Korona Gór Polski: porachunki z Radziejową i szczawnicka sielanka”