Ten wpis jest próbą uporządkowania moich wspomnień z pięciodniowego pobytu w Szkocji we wrześniu 2015 r. Zebrałam tu kilkanaście istotnych, mało istotnych i zupełnie nieistotnych spostrzeżeń (z przewagą tych ostatnich). Spędziłyśmy prawie trzy dni w Edynburgu, jeden w Glasgow i jeden u potwora z Loch Ness. Co szczególnie zapadło mi w pamięci?
1. Pogoda
Pięć minut słońca, siedem deszczu, szczypta wiatru, mały przebłysk dający złudną nadzieję, wielka ciemna chmura (cummulus albo inny cumulonimbus), na koniec jeszcze trzy krople deszczu i pół tęczy, a potem wszystko od początku. Witajcie w Szkocji. Ostatniego dnia wyjazdu i tak nam powiedzieli, że miałyśmy dużo szczęścia, bo pogoda była świetna.
2. Edynburskie ławeczki
W Edynburgu w parkach miejskich spotykałyśmy ławeczki z pośmiertnymi dedykacjami. Bardzo nam się spodobał ten pomysł i też taką chcemy.
3. W ogóle cały Edynburg
Bardzo fotogeniczne miasto z dużą ilością starych murów. Na szczególną uwagę zasługuje zamek edynburski, który majestatycznie piętrzy się na skale.
4. To zdjęcie:
Zdjęcie ze wszystkich pocztówek i przewodników. Wzgórze, na którym znajduje się ta dziwna budowla po lewej stronie, to Calton Hill, czyli „Akropol Północy”. Można tam obejrzeć także kilka innych, równie ciekawych budowli. Niektóre z nich rzeczywiście wzorowane są na antyku. To „coś” na zdjęciu wzniesiono ku czci edynburskiego profesora filozofii moralnej. Jak widać, każdy ma to, na co sobie zasłużył. Ja wolałabym ławeczkę w parku.
5. Haggis
Weź owcę, a następnie jej serce, wątrobę i płuca uduś w żołądku. Oto haggis! Próbowałam, jakżeby inaczej, i co? Nie, po prostu nie.
To pomarańczowe było dobre, chociaż nie pamiętam już nawet co to było.
6. Wielka Mistyfikacja, czyli potwór z Loch Ness
Nasze założenie na tę wycieczkę było takie, żeby nie jechać do potwora z Loch Ness, bo tam jeżdżą wszyscy. Miałyśmy zorganizować sobie same jakiś wypad w góry. W efekcie pojechałyśmy do potwora ze zorganizowaną wycieczką. Śmiałam się, że jestem pod wrażeniem naszej konsekwencji, ale moja koleżanka uparcie twierdzi, że trzeba nazywać to elastycznością w działaniu.
Panie i Panowie, potwór z Loch Ness nie istnieje! Byłam, sprawdziłam, nie ma.
7. Krowy z grzywkami. Po prostu:
8. Ten cytat:
Zdaje się, że to z Tolkiena. Choć nie jestem fanką, to jest to mój trzeci ulubiony cytat, zaraz po: The mountains are calling and I must go i I haven’t been everywhere, but it’s on my list.
9. Cmentarze
Lubię łazić po cmentarzach w obcych miastach. Właściwie pojechałyśmy do Glasgow, bo chciałam zobaczyć stary wiktoriański cmentarz. Gotycka katedra św. Mungo, która znajduje się zaraz obok, też daje radę. W Edynburgu również trafiłyśmy na cmentarz, tylko było już ciemno, więc zgodnie zarządziłyśmy odwrót.
10. Język
Poddaj się, nie zrozumiesz. Po prostu to zaakceptuj.
11. Jak przejść na drugą stronę ulicy?
Wyjazd do Szkocji był moim pierwszym zetknięciem z lewostronnym ruchem. Należy chyba uznać za sukces fakt, że nie rozjechał mnie żaden samochód. Dopiero w takich sytuacjach uświadamiamy sobie, jaka jest siła przyzwyczajeń. Mój mózg nie mógł przez pięć dni zrozumieć, że samochód nadjedzie z prawej strony, tak więc przed przejściem dla pieszych zawieszałam się na moment. Chwila intensywnego wysiłku intelektualnego i można przejść przez ulicę. Czasami na jezdni malowali ściągawki, ale nie zawsze:
11. Wycieczka do Highlands
Przy okazji wizyty u potwora z Loch Ness, który – jak ustaliliśmy – nie istnieje, odwiedziłyśmy północny, górzysty rejon Szkocji. Krajobrazy podziwiałyśmy głównie zza mokrej szyby autobusu, ale i tak było na co patrzeć.
12. Puby i knajpy – wszędzie i dużo
13. Budki telefoniczne
14. Holyrood Park w Edynburgu
Kawał góry w środku miasta. Kiedyś król urządzał tu sobie polowania, dziś można wspinać się po skałach, podziwiać sztuczne jeziora i panoramę Edynburga rozciągającą się ze szczytu.
15. I na koniec – żółw!
Kolejny raz korzystałam z noclegu przez airbnb. Tym razem mieszkałyśmy u sympatycznej pary i żółwia. Oto on – szkocki żółw:
Obejrzyj też:
Galeria zdjęć ze Szkocji
Cudownie:) o Szkocji marzę od dawna! Aż wstyd, że jeszcze tam nas nie wywiało (podobnie jak do WB). Wspaniałe zdjęcia! Aż się rozmarzyłam 🙂
Zapraszam w moje skromne progi:)
Będzie mi szalenie miło!
fochzprzytupem.blogspot.com
Nigdy, mimo 25 lat w Polsce nie byłam w Anglii, a teraz mieszkając w Nowej Zelandii jeszcze mniejsza na to szansa 🙂 Wszystkie 3 cytaty, które wymieniłaś są wspaniałe!
Ale domyślam się że w Nowej Zelandii na niedobór wrażeń nie narzekasz 🙂
Chyba najbarzdiej zaciekawił mnie ten napis „Look left”. Widocznie musi być tam przynajmniej kilka wypadków z turystami w roli głównej w ciągu roku, że ktoś w końcu pokusił się, żeby taki napis tam dodać. Z drugiej strony, kiedy przechodzę przez jezdnie zawsze rozglądam się w jedną i drugą stronę, a nie patrzę tylko w jedną 😀 Może to takie wiejskie albo małomiasteczkowe zachowanie, ale tak już mam i wydawało mi się, że wszyscy, a przynajmniej większość ludzi, ma taki zwyczaj wpojony 😀