Luksemburg to jeden z najmniejszych krajów Europy, w krajobrazie którego królują lasy, pagórki i wzniesienia, a także zamki, pałacyki i rezydencje położone w zalesionych dolinach. Zamiast biegać po lasach, wybrałam się jednak do stolicy Luksemburga, czyli do Luksemburga. Spodziewałam się dużo większego stężenia burżujstwa, złota i pieniędzy na ulicach, wielkich gmachów banków i Bentleyów. Nic z tych rzeczy. Luksemburg jest normalny, no może poza nienormalnie wysokim odsetkiem „białych kołnierzyków” (nawet w porównaniu z Brukselą) biegających z obłędem w oczach i załatwiających Bardzo Ważne Interesy.
mus mozołu vs. blask i blichtr
Instynktownie nastawiałam się na blichtr, splendor i fajerwerki. Wszak Luksemburg to jeden z najbogatszych krajów w Europie, w którym znajdują się siedziby ponad 100 banków, a także ważne instytucje Unii Europejskiej. Wkraczam więc do lepszego świata, mlekiem i miodem płynącego, czy jestem w ogóle godna z moim mozołem przekroczyć granice tej zacnej krainy? Wygląda na to, że chyba tak, bo przekroczyłam i nie wydarzyło się nic spektakularnego. Nie poraził mnie blask bogactwa, banknoty euro nie leżały na ulicy, nawet ludzie – mimo, że biegali w garsonkach i garniturach w trzydziestostopniowym upale, wydawali się jacyś tacy znajomi. Luksemburg jest całkiem zwyczajny- bogactwo nie wylewa się na ulice, ale slumsów mimo wszystko próżno tam szukać.

W kraju mieszka pół miliona ludzi, z czego jedynie nieco ponad połowę stanowią Luksemburczycy. To chyba świadczy o tym, że nie żyje się tam źle. Także turyści chętnie wpadają tu z wizytą, choć raczej na chwilę – Luksemburg corocznie odwiedza ok. 5 milionów osób, ale jedynie co 5 nocuje w tym kraju (czyżby jednak było tu drogo?!). 20% ludności księstwa mieszka w stolicy. Oficjalnie używa się tu trzech języków: francuskiego, niemieckiego i luksemburskiego, ale bez problemu porozumiecie się także po angielsku.
Miasto Luksemburg było ważną fortecą władców z rodu Habsburgów, stąd do dziś zachowane mury obronne i bastiony. Zaskoczyło mnie, jak wiele jest tu zieleni. Dookoła rozciągają się doliny rzek Alzette i Pétrusse, a wąwozy przecinające miasto wyznaczają granice poszczególnych dzielnic.

Oczywiście turyści przybywający do Luksemburga swoje pierwsze kroki kierują na Stare Miasto, które wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Jest też i nowa część miasta, w której znajdują się Bardzo Ważne Budynki instytucji europejskich (np. Trybunał Sprawiedliwości), ale nie zapuszczałam się w tamte rejony, wiedziona silnym przeczuciem, że to nie może być ciekawe.
Stare Miasto z najpiękniejszym balkonem Europy
Starówka w Luksemburgu zachowała swój średniowieczny układ, choć budynki pochodzą głównie z XVIII i XIX wieku. Poza pięknymi kamienicami, gwarnymi placami, kościołami i muzeami, we wschodniej części Starego Miasta podziwiać można także mury obronne i bastiony, a także kazamaty (schron w twierdzy, w tym przypadku w skale, w którym chroniono się przed ogniem artyleryjskim oraz przechowywano zapasy).
W trakcie spacerów po mieście z pewnością traficie na plac d’Armes oraz na plac Guillaume II. Pierwszy z nich zastawiony jest stolikami kawiarnianymi, często organizowane są tu darmowe koncerty, a w sobotę rozstawia się tu (podobno) bardzo drogi pchli targ. Na placu Guillaume II znajduje się pomnik Wilhellma II, a przy placu stoi strzeżony przez parę miedzianych lwów Hôtel de Ville (ratusz). Tak się złożyło, że kiedy byłam w Luksemburgu, miasto przypominało jeden wielki plac budowy – wszędzie piętrzyły się żurawie, ogrodzenia, zagrodzenia i objazdy. Jak widać, nawet blichtr trzeba czasem odświeżyć, niestety jednak to nie ułatwia robienia zdjęć 🙂



Luksemburski parlament to dość okazały budynek wzniesiony w XVI wieku, a później wielokrotnie przebudowywany. Ciekawsza od budynku jest jednak zmiana warty przed wejściem i zabawny chód gwardzistów przechadzających się wte i wewte. W Luksemburgu znajdziecie także katedrę Notre Dame, bo każde szanujące się miasto powinno mieć jakiś kościół pod wezwaniem Naszej Pani. W tej świątyni z charakterystyczną czarną wieżą znajduje się m.in. XVII-wieczna figura Madonny z Dzieciątkiem, która jest największą świętością mieszkańców tego małego państwa (moim skromnym zdaniem zupełnie się nie prezentuje).


Miło wspominać będę przechadzkę uliczką Rue de la Corniche, która nazywana bywa najpiękniejszym balkonem Europy. Roztacza się stąd imponujący widok na miasto, przede wszystkim na położoną niżej dzielnicę Grund. Luksemburg to w ogóle miasto kilkupoziomowe – czasem na mapie wydaje się, że ulica, której szukamy, jest dwa kroki stąd, po czym okazuje się, że owszem, to rzut beretem, tylko że na szczycie wzgórza. Na szczęście ktoś kiedyś odrobił pracę domową i ze Starego Miasta do położonych poniżej dolin Petrusse oraz Alzette można dostać się nie tylko schodami, ale także windą wydrążoną w skale.


W skalnym labiryncie kazamatów
W X wieku hrabia Zygfryd z Lotaryngii zbudował na skale Rocher du Bock twierdzę, wokół której powstało miasto Luksemburg. W XVIII wieku pod tą fortecą Hiszpanie wybudowali labirynty, których korytarze miały łącznie ok. 20 km. długości. Znajdowały się tutaj magazyny, pomieszczenia gospodarcze, kuchnie i zbrojownie. Dziś kazamaty Bock (Casemates du Bock) można zwiedzać i zdecydowanie warto to zrobić, no chyba że cierpicie na klaustrofobię. Polecam szczególnie w upalne dni, bo w środku skały panuje przyjemny chłód (uwaga! zdarzają się ślepe uliczki!). Szczegóły znajdziecie na tej stronie.




Dawna dzielnica robotnicza grund
Najpierw przyglądałyśmy się jej z wysoka, potem zeszłyśmy na dół, bo dzielnica Grund znajduje się w dolince. Ach, ten Luksemburg! Trzeba się trochę nachodzić, ale w tym przypadku warto. W dzielnicy Grund, poza urokliwymi domami, znajdziemy barokowy kościół św. Jana Chrzciciela, Muzeum Historii Naturalnej i XIV-wieczną kaplicę św. Kwiryna. Ja miło wspominam naszą przerwę obiadową pod ścianą kazamatów, z których chwilę wcześniej wyszłyśmy. Grund – proszę dopisać do listy must see w Luksemburgu! 🙂




Gdybym miała przyznać jakiemuś miastu order Musu Mozołu, Luksemburg z pewnością by taki otrzymał. Dolinki, wzgórza, strome urwiska, schody i podejścia – Luksemburczycy wiedzą dobrze, czym jest mus mozołu! Mimo, że nie widziałam wszystkiego, co oferuje to miasto, to i tak jestem usatysfakcjonowania. Spodziewałam się czegoś trochę innego, czegoś na wzór Monako – wyidealizowanego miasta z przesadnie zadbanymi domami, przystrzyżonymi trawnikami i sklepami wypełnionymi produktami marek przeznaczonych dla wyższych kast. A tymczasem patrzcie – tak tu klimatycznie, może nawet trochę bajkowo. Luksemburg pozytywnie mnie zaskoczył. I może dobrze, że nie poszłam w końcu do dzielnicy europejskiej, bo możliwe, że moje pozytywne wrażenie rozpadłoby się na tysiąc małych kawałków…
Bardzo urokliwe miejsce, z pewnością warto się tam wybrać na wycieczkę. W naszym przypadku to raczej zdecydowalibyśmy się odwiedzić Luksemburg przejazdem, to chyba najlepsza opcja.
Tak, myślę że na stolicę 1 dzień wystarczy 🙂
Chyba się minęłyśmy w tym Luksemburgu 🙂 u mnie na blogu też teraz wpis na temat miasta – i wpadłam porównań doznania. JAKIM CUDEM NIE WIDZIAŁAŚ SLUMSÓW? 🙂
No jakoś się nie udało 🙂 Ani slumsów, ani żadnych typów spod ciemnej gwiazdy 😉
Do Luksemburga jeszcze nie dotarliśmy, chociaż pozostałe kraje Beneluxu odwiedziliśmy i to kilkukrotnie. Ale oczywiście (jak reszta świata!) jest w planach. Dzięki za podpowiedzi, co warto tam zobaczyć.
Ja też mam w planach resztę świata 😀
Mnie Luksemburg zupełnie nie zachwycił, a wręcz rozczarował tą normalnością, brakiem wyrazu, charakteru