Francuzi twierdzą, że Korsyka to l’Ile de Beaute – piękna wyspa, stworzona przez Boga w siódmym dniu tygodnia, kiedy zmęczony Stwórca nie miał już sił na wymyślanie kolejnych cudów. Wybrał więc to, co najpiękniejsze i umieścił na Korsyce. Niejeden naród szczyci się podobną legendą, twierdząc, że tak pięknie jak u nich to nie ma nigdzie na świecie. Ja natomiast spróbuję pokazać Wam, że Korsyka to kolebka mozołu! Klikajcie i czytajcie, jeśli się nie boicie, bo uprzedzam – lekko nie będzie!
To nie będzie standardowa lista z cyklu „10 miejsc, które MUSISZ odwiedzić na Korsyce”. To wyjątkowa propozycja 8 wyzwań (+BONUS), które zamienią Twój pobyt na Korsyce w prawdziwy mozół! Gotowi? No to ruszamy!
UWAGA – tekst należy czytać z przymrużeniem oka. Niewielkim, ale jednak.
1.Zgub się w makii
Prawdziwa Korsyka zaczyna się tam, gdzie rośnie makia. A ona jest wszędzie! Czym jest makia? To gęste krzaczory, czasem niskie, a czasem sięgające kilku metrów, o charakterystycznym słodkawym zapachu. Podobno Napoleon wyczuwał korsykańską makię będąc na zesłaniu na Elbie. Makia tylko czeka, żebyście w nią weszli, aby móc przystąpić do ataku – kłuć, wplątywać się, zaczepiać. Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy odważycie się zapuścić w te pnącza! Jeśli podczas pobytu na Korsyce ktoś Wam podpadnie, życzcie mu jednego – a niech cię makia pochłonie!
Wiem, co piszę, bo miałam okazję błąkać się gdzieś w makijnych otchłaniach Les Agriates, pustynnego obszaru północnej Korsyki, wracając z plaży Saleccia (bo googiel pokazał, że gdzieś tam powinna być ścieżka. Nie było.). Polecam wyłącznie zdeterminowanym.
2.Zamów kawę w kawiarni i pizzę w pizzerii POZA SEZONEM
Kawa w kawiarni i pizza w pizzerii to nie brzmi jak wielkie wyzwanie, prawda? Ha, mam was! Na Korsyce znalezienie otwartej kawiarni poza sezonem to jak wygranie szóstki w totka! No dobrze, ale załóżmy, że świat Wam sprzyja i akurat udało Wam się znaleźć jakiś otwarty lokal, który serwuje zimne i ciepłe napoje, a do tego przekąski i słodkości. Z tej radości chcielibyście zamówić sobie do tej kawy malutkiego, skromnego croissanta. I co? I nic, rogalika nie będzie, bo to rozpusta zarezerwowana na sezon. Znaleźliście otwartą pizzerię? Spokojnie, zachowajcie zimną krew. Zapytajcie, czy jest kucharz, bo może się okazać, że w pizzerii nie ma pizzy, bo kucharz przyjedzie dopiero w sezonie.
Kilkukrotnie mieliśmy ochotę po prostu napić się kawy w miłym miejscu i było to niemożliwe, bo wszystkie lokale były pozamykane (w okresie styczeń – połowa kwietnia). W Ajaccio trafiliśmy do pizzerii, w której nie było pizzy. Tak więc kiedy na początku kwietnia wybraliśmy się do Calvi i zobaczyliśmy OTWARTĄ knajpę i ludzi JEDZĄCYCH PIZZĘ, decyzja podjęła się sama. Warto było czekać!
3.Znajdź prosty odcinek drogi
Korsykańskie drogi przypominają niekończącego się węża wijącego się w agonalnych spazmach. Do tego często zawieszone są nad przepaściami, które kończą się – do wyboru: w morzu, na dnie kanionu, gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, bądź – co za niespodzianka – w makii. Korsykańczycy uważają najwidoczniej, że co ma być to będzie i rzadko kiedy spotkać można barierki chroniące przed stoczeniem się w czeluść. Ach, no i kto powiedział, że na drodze dwukierunkowej dwa samochody powinny mieć możliwość minięcia się?
4.Zorganizuj ekspedycję na plażę
Zwykłe plażowanie jest dla mięczaków! Co może być ciekawego w leżeniu plackiem na rajskiej plaży, rodem z folderów biur podróży? Absolutnie nic! Dlatego jeśli chcecie poczuć zew mozołu, wybierzcie się PIESZO na jedną z dzikich plaż Korsyki. Normalni ludzie jeżdżą tam autami 4×4 bądź płyną statkiem, ale wyznawcy mozołu wiedzą lepiej. Po kilku godzinach marszu lepiej lub gorzej widoczną dróżką w pełni docenicie piękno korsykańskich plaż! Polecam piesze ekspedycje na plaże Ghinghu, Saleccia i Lotu. Uwaga na makię, która tylko czeka, żeby Was pochłonąć – patrz pkt 1!
A jeśli wciąż będzie Wam mało plażowych doznań, zawsze możecie wybrać się na czarną, azbestową plażę w Nonza. Piasek i kamienie mają ciemny kolor wskutek zanieczyszczenia azbestem z zamkniętej już kopalni, ale podobno po plaży można bezpiecznie spacerować. Polecam, bo azbestowa plaża spodobała mi się nawet bardziej niż reklamowana do przesady Saleccia.
5. A może slalom między krowami, świniami, osłami i końmi?
Nawet jeśli nie będziecie mieli ochoty na takie atrakcje, tego na korsykańskich drogach nie unikniecie. Czasem łatwiej spotkać tu krowę lub świnię niż człowieka! O ile spotkania z mućkami na drogach w ciągu dnia wzbudzają raczej uśmiech na twarzy, to uwierzcie, że krowa na środku drogi w ciemnościach nocy, kiedy jedziecie samochodem 70 km/h, to już nie jest żart (true story!). Nie posiadam niestety zdjęć świnek, które spotykaliśmy przy drodze. Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać tylko, że byłam zbyt zajęta uciekaniem przed nimi (akurat wysiadłam z samochodu, żeby zrobić zdjęcie jakiejś zapierającej dech w piersiach panoramy i zostałam zaatakowana przez stado dzikich świń).
6. Przedostań się z północy na południe wyspy korzystając z KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ
Przepraszam, korzystając z czego…? Ach, komunikacja publiczna! To, co na Korsyce w zasadzie nie istnieje! No dobrze, nie musi być z północy na południe, spróbuj przedostać się GDZIEKOLWIEK. Prawda jest taka, że na tym kawałku górzystej ziemi bez samochodu ani rusz. Jest tu co prawda linia kolejowa (polecam wyłącznie ze względu na walory widokowe na trasie), kursują podobno autobusy, ale z dość żenującą częstotliwością, zwłaszcza poza sezonem. O ile do Ajaccio, Bastii, Bonifacio, Calvi czy Corte jakoś tam pewnie się dostaniecie (jeśli będziecie cierpliwie czekać na swój pociąg lub autobus), to bez auta zapomnijcie o zapuszczeniu się wgłąb Korsyki i dotarciu do najbardziej urokliwych, korsykańskich wioch. No, a jak auto, to krowy na ulicach (patrz pkt 5) i niekończące się zakręty przeplatane przepaściami (patrz pkt 3). Żyć nie umierać!
7. Znajdź SMACZNĄ korsykańską wędlinę
O gustach się podobno nie dyskutuje, a ja jednak spróbuję. Korsyka szczyci się swoimi wspaniałymi wędlinami, tymczasem według mnie są one absolutnie niejadalne. Coppa – wieprzowa karkówka, Lonzo – wędzona wieprzowa szynka i Figatellu, czyli kiełbasa z wątróbki to sztandarowe produkty korsykańskiego przemysłu wędliniarskiego, którego jestem zresztą częścią, pracując w fabryce wędlin. Być może po prostu widziałam zbyt wiele i nie jestem już w stanie delektować się smakiem tych wyrobów. Odrzuca mnie ich zapach, są do przesady słone, a na dodatek ich cena zwala z nóg.
Honor korsykańskiej kuchni ratuje moim zdaniem pyszny serek brocciu, ale w wersji z mleka owczego. Pączki z brocciu biją na głowę wszystkie wędliny razem wzięte!
8. Zamów coś przez internet i odbierz W ROZSĄDNYM TERMINIE
Czasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Korsyka to wyspa zapomniana przez boga i ludzi. Załóżmy, że zamarzą wam się zakupy w popularnym, francuskim, sieciowym sklepie sportowym na literę D. Na wyspie jest jeden – w Ajaccio (w Warszawie miałam ich do wyboru chyba z sześć). Możecie oczywiście jechać ponad 100 kilometrów w jedną stronę, ale możecie też zamówić przesyłkę online. Zamawiacie i… czas start! Na pierwszą przesyłkę czekaliśmy 10 dni, na drugą tydzień. Kiedy chciałam sobie pozwolić na odrobinę luksusu i zamówiłam kosmetyki w sklepie, który również jest tylko w Ajaccio, zamiast deklarowanych 48 godzin musiałam czekać równo tydzień. Obecnie znów czekam – tym razem na książkę do nauki języka. Dotrze do mnie już za – uwaga – 2 tygodnie! Teoretycznie, bo w praktyce mam wątpliwości, czy będę jeszcze mieszkać na Korsyce, kiedy przesyłka wreszcie będzie gotowa do odbioru. Zaczynam podejrzewać, że te francuskie kosmetyki i książki tak naprawdę płyną tu z Chin.
I UWAGA – BONUS TYLKO DLA WYJĄTKOWO ODWAŻNYCH!
9. Zatrudnij się w fabryce wędlin na Korsyce
Na Korsykę przyjechałam dla Korsyki, nie dla pracy. Praca miała być jedynie dodatkiem do tego, co najważniejsze – do możliwości mieszkania przez kilka miesięcy na pięknej, górzystej wyspie. Przyjeżdżając tu zakładałam, że pomieszkam i popracuję kilka miesięcy, a kiedy nadejdzie lato, rzucę robotę i ruszę przejść GR20. Plan jest cały czas aktualny.
Tyle tylko, że nie spodziewałam się, że przyjdzie mi pracować w prawdopodobnie najgorszym miejscu pracy, w jakim dotychczas miałam nieprzyjemność pracować. Ok, podejrzewałam, że praca przy mięsie i wędlinach nie będzie należała do miłych, ale nie sądziłam, że będę pracować w bardzo nieprzyjemnej atmosferze z wyjątkowo niesympatycznymi ludźmi (zauważcie, że używam eleganckich słów, choć na usta cisną się słowa inne, bardziej adekwatne). Przykre jest to, że to wyłącznie miejscowi są tak źle nastawieni do obcokrajowców, ale nie wyciągam pochopnych wniosków – myślę raczej, że to z tą konkretną grupą osób jest coś nie tak, bo wszyscy inni Korsykańczycy, jakich gdziekolwiek spotykałam, byli niezwykle mili, uprzejmi i pomocni.
No, to się pożaliłam. Na szczęście jednak, tak jak pisałam, ta praca to jedynie dodatek do wszystkiego tego, co oferuje Korsyka, a jej piękno póki co rekompensuje mi wszelkie niedogodności. Za kilka miesięcy o pracy zapomnę, ale z pewnością nie zapomnę wszystkich korsykańskich mozołów, wycieczek i wypadów. No i liczę na to, że za kilka tygodni będę mogła powiedzieć: „Przeszłam GR20!”. Bez kondycji, w stylu mozolnym, ale dałam radę!
O TREKKINGACH na KORSYCE przeczytaj tu:
CYKL #KORSYKA MOZOLNIE.
Właśnie miałam pytać, jak tam praca, ale chyba już otrzymałam odpowiedź. A są tam inni Polacy? I z czym Ci miejscowi mają problem? Kusisz tą Korsyką nieprzeciętnie. Pozdrawiam 🙂
Cóż, tej pracy zdecydowanie nie polecam. Polaków trochę tu jest, ale szybko stąd uciekają. A z czym mają problem miejscowi? Generalnie: ze wszystkim 🙂 Ale tak jak pisałam, chodzi tylko o grupę ludzi z pracy, wszyscy pozostali Korsykańczycy, których gdziekolwiek spotykaliśmy, byli zawsze w porządku. Tak więc nie oceniam Korsyki przez pryzmat swojej pracy, bo to by było niesprawiedliwe.
Znasz język francuski ? Jak udało Ci się znaleźć pracę?
Znam francuski, ale akurat do tej pracy znajomość jezyka nie była wymagana. Wyjechałam przez polską agencję zatrudnienia, tego typu oferty pojawiają się czasem w internecie.