Korona Beneluksu – nie bój się marzyć! I jedz belgijską czekoladę.

Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, że kiedyś będę mogła nazwać siebie zimową zdobywczynią Korony Beneluksu. Częściowo zapewne ze względu na fakt, że o Koronie Beneluksu usłyszałam po raz pierwszy wtedy, kiedy ją wymyśliliśmy. Bo wiecie, coś takiego właściwie nie istnieje, dlatego też wymagało pilnego wymyślenia. Następnie rzuciliśmy wyzwanie płaskim wierzchołkom Beneluksu i w nienagannie mozolnym stylu osiągnęliśmy nasz cel! Kilometry treningów po płaskim, kilogramy belgijskiej czekolady, siła, wiara i determinacja – właśnie tak spełnia się marzenia i tworzy historię!

Let's have a cup

Korona Beneluksu – największe wyzwanie
sezonu zimowego 2017/2018

Korona Beneluksu to najwyższe wierzchołki Belgii, Holandii i Luksemburga. Śmiałkowie, którzy podejmą wyzwanie i spróbują zdobyć (a może raczej: wydrzeć, wyszarpać) tytuł Zdobywcy Korony, będą musieli stanąć twarzą w twarz z trzema płaskimi kolosami:
BELGIA – Signal de Botrange 694 m.n.p.m.
HOLANDIA – Vaalserberg 322,5 m.n.p.m.
LUKSEMBURG – Kneiff 560 m.n.p.m.

Widzicie więc, że sprawa jest poważna. My postanowiliśmy dodatkowo utrudnić sobie i tak niełatwe już zadanie i zaplanowaliśmy zdobycie trzech wierzchołków jednego dnia. Tak więc poza trzema atakami szczytowymi, czekał nas ponad 460-kilometrowy mozół w samochodzie. Cóż, nie każdy może sobie pozwolić na przelot helikopterem od szczytu do szczytu.


Nasze mozolne zmagania z bezlitosnymi górami i własnymi słabościami (głównie do belgijskiej czekolady) zostały uwiecznione także na filmie, do obejrzenia którego serdecznie zapraszam.

LUKSEMBURG – Kneiff 560 m.n.p.m.

Walkę z Koroną Beneluksu rozpoczęliśmy od luksemburskiego Kneiff, szczytu niezwykle zdradliwego. Uważam nawet, że ten niepozorny, płaski wierzchołek ukryty w Ardenach to największe wyzwanie dla wszystkich marzących o zdobyciu Korony. Czy wiecie, jak trudno jest odnaleźć szczyt na płaskiej drodze? A jeśli na dodatek mówimy o wejściu zimowym, trzeba być przygotowanym na to, że większy opad śniegu może przekreślić Wasze szanse na atak szczytowy, bo nie będziecie wiedzieli, co atakować. Ale po kolei.

1. Luksemburg
Wysokogórski krajobraz Luksemburga. Jesteśmy tuż pod szczytem!

Luksemburski kolos piętrzy się przy granicy z Belgią. Naszą akcję górską rozpoczynamy wcześnie rano, tak więc już po godzinie 9.00 dojeżdżamy asfaltową drogą w okolice szczytu. Tak przynajmniej twierdzi nawigacja, w której pokładamy nadzieję. Mamy świadomość, że jeśli sprzęt odmówi posłuszeństwa, szanse na odnalezienie wierzchołka będą znikome (o problemach ze sprzętem przeczytacie także w dalszej części relacji). Zostawiamy samochód przy drodze, bo i tak nie poradziłby sobie w trudnych, zimowych warunkach i na lekko ruszamy w pole (a może raczej na plateau) szukać szczytu!

Nie jest łatwo – przyznaję, że nie byliśmy przygotowani na tak niskie temperatury. Dodatkowo płaskość terenu poraża, choć byliśmy przekonani, że nasze belgijskie doświadczenie w chodzeniu po płaskiej ziemi jest wystarczające. Po raz kolejny okazuje się, jak ważna w górach jest pokora. Żaden szczyt nie zdobędzie się jednak sam, dlatego mimo mrozu, pełni determinacji przemy do przodu, rozglądając się dookoła. Jesteśmy jedynymi śmiałkami, którzy tego mroźnego, niedzielnego poranka postanowili rzucić wyzwanie górze. To oznacza także, że pozostajemy zdani tylko na siebie. No i na belgijską czekoladę, czyli w sumie nienajgorzej.

W końcu wśród śniegów dostrzegamy kamień, który oznacza szczyt. Choć wszędzie dookoła jest biało, sam kamień jest widoczny – góra pokazała nam jednak swoje łaskawe oblicze. Jeszcze tylko szybki posiłek w postaci belgijskiego gofra energetycznego i ruszamy do ataku szczytowego! Chwilę później jesteśmy już zimowymi zdobywcami najwyższego szczytu Luksemburga! Ogarnia nas euforia, choć wiemy, że trzeba przecież jeszcze z tej góry zejść, a potem czekają nas kolejne dwa ataki szczytowe. Staramy się więc zachować koncentrację, ostrożnie schodzimy z wierzchołka i wracamy do samochodu, by udać się w dalszą drogę. Kierunek: Holandia!

2. Luksemburg
Najwyższy szczyt Luksemburga – Kneiff. 1/3 Korony za nami!
3. Luksemburg
Z belgijskimi goframi wszystko jest możliwe! Ten kamyk w tle to oznakowanie najwyższego szczytu Luksemburga.
HOLANDIA – Vaalserberg 322,5 m.n.p.m.

Holenderski szczyt leży w masywie Ardenów Niskich, w południowej Limburgii. Wiedzieliśmy, że wierzchołek jest dobrze oznakowany, więc nie powinno być problemów z jego odnalezieniem, ale respekt wobec gór odczuwamy nawet na płaskowyżach. W drodze do Holandii obserwujemy, jak zmienia się krajobraz – holenderskie równiny są jeszcze bardziej płaskie niż te belgijskie i luksemburskie, dodatkowo położone są jeszcze niżej. Nie ma więc śniegu, gdzieniegdzie nieśmiało pojawia się za to błoto, co oznacza wyśmienite warunki do ataku szczytowego w stylu mozolnym!

Zanim jednak uderzamy na szczyt, odwiedzamy Trójstyk granic Belgii, Holandii i Niemiec, gdzie dumnie prezentujemy polską flagę. Holenderski wierzchołek jest bardzo popularnym celem wśród turystów, dlatego też tęsknimy za ciszą i samotnością z luksemburskich pól. Niestety, masowa turystyka dotarła także w najwyższe góry Holandii. My jednak doskonale wiemy, po co tu jesteśmy – zdeterminowani stajemy w końcu na najwyższym holenderskim szczycie!

4. Trójstyk
Trójstyk z flagami Belgii, Holandii i Niemiec
5. Szczyt Holandii
Duma, radość, mozół! Vaalserberg zdobyty! 2/3 Korony za nami!

Euforia po zdobyciu dwóch z trzech szczytów sprawia, że tracimy trochę głowę i zamiast oszczędzać siły na belgijską część ekspedycji, robimy krótki trekking po niemieckiej stronie granicy. W ten sposób w ciągu jednego dnia odwiedzamy cztery kraje. W okolicy znajduje się także wieża widokowa i liczne restauracje, ale my wybieramy mozół w niemieckim błocie. Wkrótce jednak czas wracać do samochodu, bo czeka nas ostatnie, poważne wyzwanie – najwyższy szczyt Belgii i jednocześnie najwyższy szczyt Korony Beneluksu!

6. Niemcy
Krótki trekking w okolicy najwyższego szczytu Holandii – pachnie wiosną, choć zima przecież w pełni.
BELGIA – Signal de Botrange 694 m.n.p.m.

Torfowiska Hautes Fagnes, wśród których piętrzy się (właśnie tak, niemalże góruje!) najwyższy szczyt Belgii Signal de Botrange, to znany mi teren. Tutaj w zeszłym roku przeprowadziłam wraz z Moniką wiosenną ofensywę w Ardenach, w trakcie której z powodzeniem zdobyłyśmy ten wierzchołek. Doświadczenia z tamtego wejścia okazały się bezcenne, choć skala trudności w przypadku wejścia zimowego i wiosennego jest absolutnie nieporównywalna. Spójrzcie tylko na ten lekki, łatwy i przyjemny marsz w górę z marca 2017 r. (z jednym, małym kryzysem w połowie drogi). W lutym 2018 roku było bez porównania trudniej.

Spodziewaliśmy się, że oblodzone schody będą stanowiły nie lada wyzwanie, dlatego też przed samym atakiem szczytowym udaliśmy się do pobliskiej jadłodajni, aby posilić się belgijskimi frytkami. To był strzał w dziesiątkę. Ze wsparciem frytek zdobyliśmy upragniony szczyt, choć wierzcie – nie było łatwo. Gdyby nie poręczówki założone na drodze, nie byłoby mowy nawet o próbie wejścia. Zdradliwe podłoże, ekspozycja i mroźny wiatr nie ułatwiały zadania, ale to przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy stoi się na szczycie w glorii chwały, jako Zimowy Zdobywca Korony Beneluksu!

7. Belgia
U podnóża góry. Adrenalina rośnie!
8. Jedzenie
Przed atakiem szczytowym trzeba się posilić. Kluczowe są frytki, cała reszta to tylko dodatek.
10. Belgia
Atak szczytowy! Mus mozołu w mozolnym natarciu! Bez tlenu, na lekko, byle w górę!
9. Szczyt Belgii
Na najwyższym szczycie Belgii. Jesteśmy Zimowymi Zdobywcami Korony Beneluksu!

Korona Beneluksu to wyzwanie nie tylko dla naszych organizmów, ale także dla sprzętu. Jak się okazało, my daliśmy radę, ale sprzęt już niekoniecznie. Krótko po ataku szczytowym na najwyższy szczyt Belgii mój apart fotograficzny wydał ostatnie tchnienie i nigdy więcej już się nie uruchomił. Sądziłam, że to może kwestia wysokości (w końcu zdobywamy nieprzystępne szczyty Beneluksu!) lub niskich temperatur, ale to nie to. Nawiasem mówiąc, nie opłakiwałam go długo – i tak planowałam zakup nowego sprzętu, pozwoliłam więc mojemu dzielnemu aparatowi odejść w spokoju. Wiele razem przeszliśmy, ale czas, by zastąpił go nowszy model 🙂

Po trudach wspinaczki przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. W tym celu urządziliśmy sobie bazę na ambonie, gdzie w towarzystwie belgijskich frytek polanych biało-czerwonym sosem majonezowo-keczupowym kontemplowaliśmy nasze osiągnięcie. Nie oszukujmy się, skala sukcesu może porażać, ale pilnujemy, by cały czas twardo stąpać po płaskiej, belgijskiej ziemi. Na fali zwycięstwa, ogarnięci niesłabnącą euforią, decydujemy się jeszcze na krótki trekking po płaskich Hautes Fagnes – Wysokich Trzęsawiskach. Po drodze, a jakże, zjadamy belgijską czekoladę i pijemy gorącą herbatę.

11. Czekolada
Tajemnica sukcesu? Belgijska czekolada!
10. Hautes Fagnes
Hautes Fagnes. Idealnie płaski krajobraz.
11. Herbata
Będzie herbata!
Tajemnica sukcesu? belgijska dieta!

Nie byłoby tego sukcesu gdyby nie dobrodziejstwa belgijskiej diety: przede wszystkim czekolady, która była z nami w najtrudniejszych momentach. A także w tych łatwiejszych. W ogóle była z nami zawsze. Podobnie mogliśmy liczyć na wsparcie belgijskich gofrów energetycznych, dzięki którym utrzymywaliśmy właściwy poziom energii i siły niezbędny do akcji wysokogórskiej. Trudne chwile podczas wejścia na ostatni z trzech szczytów, belgijski Signal de Botrange, przezwyciężyliśmy nie tylko dzięki własnej determinacji, ale także dzięki belgijskim frytkom. Rzecz jasna pamiętaliśmy także o właściwym nawodnieniu organizmów, a nic nie nawadnia lepiej, niż belgijskie piwo! Nie mam wątpliwości, że zbilansowana, konsekwentnie stosowana i – co tu ukrywać – restrykcyjna dieta belgijska w dużym stopniu przyczyniła się do sukcesu naszej ekspedycji.

12. czekolada
Nasze zapasy po trzech atakach szczytowych.

Od Korony Beneluksu do Depresji Beneluksu

Nasz sukces otworzył przed nami nowe perspektywy i rozbudził apetyty na dalszą eksplorację płaskich terenów. Postanowiliśmy więc od razu iść za ciosem i dalej tworzyć piękną historię zimowej eksploracji Beneluksu.  Skoro udało się już sięgnąć gwiazd i zdobyć najwyższe wierzchołki Belgii, Holandii i Luksemburga, teraz chcemy podjąć próbę sięgnięcia dna i osiągnięcia najniższych punktów tych krajów! ️️ Rozpoczynamy tym samym kolejne wyzwanie – Depresje Beneluksu! Bądźcie z nami także podczas tej niebezpiecznej akcji!

Depresje Beneluksu

Zimowe zdobycie Korony Beneluksu to historia o wielkich marzeniach, ciężkiej i konsekwentnej pracy oraz o potędze determinacji. To piękna opowieść o tym, do czego zdolny jest człowiek przy wsparciu belgijskiej czekolady. To w końcu, a może przede wszystkim, dowód na to, że czas, abym opuściła Belgię, bo jeśli do głowy przychodzą takie pomysły, to może lepiej zmienić otoczenie.

 

10 myśli na temat “Korona Beneluksu – nie bój się marzyć! I jedz belgijską czekoladę.

  1. Hehe, czytałam z przyjemnością! Jak zawsze z humorem, serdecznie i porywająco. Czekam na Depresje Beneluxu. Zdjęcie zapowiada dużo pięknych widoków 🙂

  2. Podziwiam, trzy szczyty jednego dnia ! I to w jeden z najmrozniejszych dni tej zimy ! Wsparcie czekolady, jak widać niezbędne ☺😀

    1. Haha nie było łatwo 😀 Ale tak jak piszesz, tabliczka czekolady i można góry zdobywać, a nawet przenosić 😉

  3. Właśnie wybieram się ,już po raz drugi ,z Polski do Belgii na kilkudniową wycieczkę. W moim (podeszłym) wieku często odechciewa się realizacji różnych pomysłów i już byłam bliska rezygnacji ale farciarsko trafiłam na relacje Agnieszki z Niderlandów. Uśmiałam się serdecznie,powrócił odpowiedni nastrój i …. jadę. Dziękuję!

    1. Super! 🙂 Cieszę się, że mogłam trochę poprawić humor i zapraszam serdecznie do śledzenia Musu Mozołu! Pozdrawiam! 🙂

Leave a Reply to musmozoluCancel reply