Zapraszam na krótki przegląd chaotycznych myśli podsumowujących miniony rok, który zaczęłam w Brukseli i nieoczekiwanie tam też zakończyłam, szykując się do #RokMozołu 2018. Mam trudne do wytłumaczenia przeczucie, że rok 2018 będzie dla mnie w jakiś sposób przełomowy. Cieszy mnie to, że nie mam najmniejszego pojęcia, gdzie będę mieszkać i co będę robić za rok o tej porze. Pewne jest jedno – mozół nie opuści mnie nawet na chwilę 😉
2017: Od niepełnosprawnych intelektualnie do belgijskich postkolonistów
Po koniec 2016 roku porzuciłam ciepłą posadkę w administracji publicznej i wyjechałam do Brukseli, aby zamieszkać z niepełnosprawnymi intelektualnie, a przede wszystkim – żeby podróżować, odkrywać i przeżywać. Rok 2017 przywitałam wraz z moimi podopiecznymi z l’Arche Bruksela, którzy zmuszeni byli znosić moją obecność przez 10 długich miesięcy. To był piękny czas, tak inny od dotychczasowej codziennej rutyny, pracy od 8 do 16, bezsensownego stresu i nudnych obowiązków. Ach, no i przede wszystkim – limit 26 dni urlopu przestał mnie obowiązywać!
Sama zdziwiłam się, jak łatwo przyszło mi dostosowanie się do nowej rzeczywistości. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Nigdy nie mieszkałam z ludźmi z innych krajów, mówiącymi w obcym języku. Dziś wiem, że to z „pełnosprawnymi”, tymi „normalnymi”, nieraz bywa trudniej niż z moimi podopiecznymi. Choć bywały chwile ciężkie, to zdecydowanie więcej było momentów pięknych, śmiesznych i nierzadko chwytających za serce. Myślę, że stałam się w jakiś sposób bardziej wrażliwa i otwarta. Poznałam mnóstwo osób – innych wolontariuszy – z całej Europy i świata. Zaliczam się zdecydowanie do introwertyków, ciągłe przebywanie z dużą grupą osób i wspólne życie było więc dla mnie pewnym wyzwaniem, ale nie mam traumy. Wiem, że mogę więcej, niż mi się wydaje.
CO SZCZEGÓLNIE ZAPADŁO MI W PAMIĘĆ?
→ Moje pierwsze pierogi! Kto wie, czy to nie największe osiągnięcie minionego roku! Wbrew pozorom, zrobienie dobrego ciasta na pierogi to wcale nie taka prosta sprawa. Pierogi robiliśmy w sumie dwa razy. Za pierwszym razem w rozsądnych ilościach. Za drugim pojechaliśmy po bandzie i spędziliśmy w kuchni cały dzień. Jeśli kiedyś ktoś was poprosi o zrobienie pierogów na 2 dni dla kilkunastu osób, to powiedzcie po prostu NIE.
→ Wspólne bieganie w najlepszym w Brukseli parku Cinquantenaire. Sama w to nie wierzę, ale biegaliśmy z innymi wolontariuszami w miarę regularnie (jak było ciepło oczywiście. W zimę nie biegam. Próbuję przetrwać.).
→ Moje pierwsze pączki! Masa roboty, ale da się!
→ Wszystkie długie, nocne rozmowy w kuchni we wspaniałym towarzystwie Speculoosa, Nutelli, masła orzechowego i belgijskiej czekolady. Grzeszyliśmy w ten sposób często i konsekwentnie.
→ Wieczorne i nocne partie szachów. Kto chce zagrać? 🙂
→ Wspólne gotowanie. Nigdy w życiu tyle nie gotowałam. Co więcej, byłam przekonana, że nie umiem tego robić. A tu niespodzianka, chyba nie jest aż tak źle!
Bardzo chciałabym podzielić się z Wami zdjęciami z moimi podopiecznymi, ale niestety nie jestem upoważniona do publikowania ich zdjęć. Muszą Wam wystarczyć zdjęcia moje i innych wolontariuszy 🙂
PODRÓŻE, TO CHYBA OCZYWISTE!
Każdą wolną chwilę, a w trakcie pobytu w l’Arche miałam ich sporo, wykorzystywałam na zwiedzanie. Najpierw przedeptałam Brukselę na piechotę, a potem ruszyłam w Belgię i nie tylko. Łącznie w 2017 roku odwiedziłam 9 krajów (w sumie to 10, bo Polskę powinnam chyba zaliczać do krajów, które „odwiedzam” ;). 16 razy leciałam samolotem (uwielbiam!).
CO SZCZEGÓLNIE ZAPADŁO MI W PAMIĘĆ?
→ Pierwszy raz wybrałam się gdzieś dalej sama na dłużej niż 1 dzień. To było tylko Porto, ale to niesamowite, jak inaczej podróżuje się samemu. Spodobało mi się.
→ Zmęczenie Marokiem. Niech do mnie nie mówią, niech mnie nie zaczepiają, niech ta medyna mnie wypuści. Ale także świetna zabawa na wielbłądach, zachód i wschód słońca na pustyni.
→ Radość z wiosennej poniewierki po Ardenach. Takie niby nic, żadne spektakularne góry, a cieszyłam się jak głupia. Dziwna sprawa.
→ Francuski czerwiec i lipiec. Odwiedziłam Montpellier, Marsylię, a także spędziłam tydzień w Alzacji. Coś jest takiego w tej Francji, że mnie tam strasznie ciągnie.
→ Powrót w Tatry – dla mnie to zawsze szczególny mozół. Przeszłam fragment Orlej Perci, choć zarzekałam się, że nigdy tam nie pójdę. Może wreszcie kiedyś nauczę się, aby nigdy nie mówić nigdy 🙂
→ Macedonia i zgubienie paszportu, dowodu osobistego, pieniędzy i karty kredytowej. A także fakt, że wszystko dobrze się skończyło. I że weszłam na Korab i było przepięknie!
OK, A TERAZ DAJCIE MI PIENIĄDZE!
Mój wolontariat zakończył się 1 sierpnia ubiegłego roku. Zostałam z pięknymi wspomnieniami, statusem bezrobotnego i (prawie) pustym kontem. Wystarczyło jedynie na mozół w Macedonii, w Tatrach i na krótką wizytę w Irlandii 🙂 Przyszedł czas na wdrożenie kolejnego etapu mojego skrupulatnie opracowanego planu. Emigracja ekonomiczna, o tak!
Od początku wiedziałam, że będę szukać pracy jako opiekunka osoby starszej. Większość osób otwierała szeroko oczy ze zdumienia, kiedy mówiłam o swoich planach i rozpoczynała się litania pytań: czy ty wiesz, jakie to jest trudne? Niewdzięczne? Te same pytania słyszałam, kiedy rok wcześniej wyjeżdżałam do moich niepełnosprawnych. Szukałam pracy w Anglii lub Szkocji, wcale nie chciałam wracać do Belgii. Bruksela jednak chciała, żebym wróciła i z wielu ofert wybrałam jedną jedyną, belgijską. Zupełnie tego nie planowałam, w sierpniu pożegnałam się już z Grand Placem, frytkami i sikającym chłopcem, a tymczasem 2 miesiące później przyszło mi znów zrobić sobie selfie z gofrem. Nigdy nie mów nigdy.
Tym sposobem znów mieszkam w Brukseli ze starszym małżeństwem, którym się „opiekuję”. Opieka ta sprowadza się przede wszystkim do słuchania. Słucham więc o ofensywie w Ardenach, I i II wojnie światowej, wybuchających minach, historiach z życia saperów, komunistach i postkomunistach, o Stalinie i Leninie, o zimnej wojnie, o nazistach i faszystach, o Kongu belgijskim, o Korei Północnej, o Churchillu i de Gaulle’u, o bitwie o Anglię, o czarnych służących i o królu Leopoldzie. A potem od początku i tak w kółko. Dobrze, że lubię słuchać. Ale bez przesady, mimo wszystko.
Kiedy nie słucham, to gotuję. A gotuję na bogato. Bażant, przepiórka, kuropatwa, konina, królik, płaszczka – nigdy w życiu nie sądziłam, że jestem w stanie coś takiego przygotować. I po raz kolejny – nigdy nie mów nigdy. Od święta jemy homary i ostrygi.
A po co to wszystko? A po to, że już 25 marca opuszczam Brukselę (tym razem serio!) i ruszam przed siebie. Najpierw trochę bliżej, a potem trochę dalej i wyżej. Bo rok 2018 to będzie #RokMozołu!
Więcej o #RokMozołu już wkrótce 🙂
Uwielbiam Twój styl pisania! I też bym chętnie wróciła do Brukseli 🙂
Najlepiej postanów sobie, że już nigdy tu nie przyjedziesz i pewnie za jakiś czas los Cię tu rzuci 🙂
Zdecydowanie powinnaś się oduczyć mówić „nigdy” 🙂 Wspaniały miałaś ten rok i świetne doświadczenia. Przy takim nastawieniu, to 2018 musi być jeszcze lepszy 🙂 🙂
Oby! Udanego roku również dla Ciebie 🙂 Pozdrawiam!
Piękny rok 😊 Oby wszystkie plany i marzenia spełniły się w 2018!
Dzięki i tego samego życzę również Tobie! 🙂
Uwielbiam podsumowania, bo uważam je za zamknięcie minionego roku. Dobrze też wrócić do tych fajniejszych momentów i podsumować, to, co przyniosło nam tyle radości. U siebie na blogu też opisuję ponad 300 dni spędzonych w podróży. U mnie w tym roku też było sporo „pierwszych razy”.
Wszystkiego dobrego! 🙂
Życzę dobrego 2018r, zgodnie z mozolnie ustalonym planem 🙂 Człowiek (a może kobieta) szybko się uczy. I potrafi. Pierogi rozumie, ale przepiórka…. zaskoczenie. I do tego jeszcze Speculoos, krem który moja córa wykorzystuje w restauracji, a w Polsce jest właściwie nie do kupienia. Raz jeszcze super 2018 roku.
Dziękuję i wzajemnie – życzę pięknego 2018 roku! A speculoos wydaje mi się, że jakiś czas temu był dostępny w Rossmanie 😉
PS. Z przepiórką było łatwiej niż z pierogami!
„Wieczorne i nocne partie szachów. Kto chce zagrać?” Ja z przyjemnością 🙂 Czekam na kontakt.
No to musimy się spotkać gdzieś w świecie, bo ja do szachów potrzebuję prawdziwej szachownicy, gorącej herbaty i wygodnego fotela! 😀
Kochana powodzenia w dalszym odkrywaniu siebie i świata! Masz mega ciekawy blog i podziwiam Twoją odwagę oraz determinację. Go Girl!
Dzięki! Nie ustaję w mozole 🙂
Prowadzisz bardzo bardzo bardzo ciekawe życie. Podziwiam Cię za to co robisz! Trzymam kciuki za piękny 2018 🙂