Zapraszam Was do kolorowego i słonecznego Porto, które nic sobie nie robi z tego, że jest styczeń i trwa zima. Przed wyjazdem słyszałam i czytałam wiele dobrego o tym mieście i muszę przyznać, że większość pogłosek okazała się prawdziwa. Porto jest wybitne, Porto w Porto również, a resztę przeczytacie poniżej.
Porto to drugie co do wielkości miasto Portugalii, położone w północnej części kraju, nad Oceanem Atlantyckim. Ważniejsze jest chyba jednak to, że latają tam tanie linie lotnicze (zarówno z Polski jak i z Belgii), tak więc wyjazd nie rujnuje portfela. Jeśli więc zdarzy Wam się kiedyś, tak jak mi, siedzieć w domu w deszczowy, zimny wieczór, pamiętajcie, że zakup biletów do Porto to zawsze dobry pomysł. No więc jak tam było w tym Porto?
- Porto jest kolorowe, a najbardziej kolorowe jest klimatyczne nadbrzeże w dzielnicy Ribeira.
Promenadą nad rzeką Douro mogłabym promenować jak szalona. Wyobraźcie sobie – przylatujecie z zimnej i szarej Brukseli w środku stycznia i trafiacie na kolorową ulicę, pełną knajpek, ludzi wygrzewających się na ławkach i ulicznych grajków. Pławiłam się tam w słońcu przez ładnych kilka godzin.
2. Most Ludwika I to bardzo fajny most.
Widać go właściwie zewsząd, jest to zresztą jeden z symboli Porto, a to zobowiązuje. Most nad rzeką Douro ma dwa poziomy i waży ponad 3000 ton. Został zaprojektowany przez belgijskiego inżyniera, co sprawia, że mam do niego osobisty stosunek.

3. W Porto możecie spotkać napis PORTO (obok ratusza).
4. Wąskie uliczki, strome schodeczki, kolorowe zaułki. Dużo i wszędzie.
Najlepiej chyba zabłądzić w wąskich uliczkach dzielnicy Ribeira, ja błądziłam również po dzielnicy Miragaia. Porto jest miastem bardzo pagórkowatym, mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że to miasto urzeczywistnia ideę miejskiego musu mozołu. No bo wyobraźcie sobie, że chcecie dotrzeć do jakiegoś punktu, patrzycie na mapę i myślicie, że jesteście tuż, tuż. Tymczasem tak naprawdę wasz cel znajduje się jakieś dwa poziomy wyżej, więc najpierw trzeba wypluć płuca na schodach. Porto lubi schody.
5. Katedra Sé jest całkiem ciekawa, ale jeszcze ciekawsze są panoramy rozciągające się z Terreiro da Sé.
Katedra Sé to jedna z najważniejszych świątyń w Porto, tak więc jako szanujący się turyści na pewno tam dotrzecie. Znajduje się ona w historycznym centrum miasta. Tutaj podobno ochrzczono Henryka Żeglarza, którego wyprawy doprowadziły do odkrycia m.in. Madery i Azorów, przez co teraz ja też muszę tam jechać. No bo skoro już odkryli, to trzeba. A jak już się napatrzycie na katedrę, to patrzcie na miasto z góry, bo jest na co.
6. Z Wieży Kleryków też są ładne widoki.
Wieża Kleryków to kolejny symbol Porto. Mierzy ona 75 metrów i w momencie powstawania była najwyższą budowlą miasta. Wieża wraz z pobliskim kościołem Kleryków jest jednym z piękniejszych przykładów baroku w Porto. Nie byłabym sobą, gdybym nie wlazła po 240 schodach na taras widokowy na szczycie wieży. Warto, bo Porto to miasto, które chyba z każdej perspektywy prezentuje się wyśmienicie!


7. Tramwaj, a właściwie zdjęcie tramwaju zwane pożądaniem.
Ciekawą rozrywką w Porto jest gonitwa za zabytkowymi, odrestaurowanymi tramwajami, które kursują w mieście. Na szczęście nie tylko ja brałam udział w polowaniu na tramwaj, tak więc nie czułam się dziwnie stojąc na torach na wprost nadjeżdżającego wagonu.

8. Azulejos są wszędzie.
Azulejos to ceramiczne płytki, którymi ozdobione są kamienice, kościoły, stacje metra i dworce. Można je spotkać nie tylko w Porto, ale w całej Portugalii. Pierwsze „kafelki” tworzyli Maurowie i chwała im za to, bo dzisiejsze budowle pokryte płytkami azulejos wyglądają naprawdę niezwykle.



9. W Porto najlepsze azulejos są na dworcu św. Benedykta.
Halę dworca zdobi ponad 20 tysięcy płytek, które ukazuję sceny z historii Portugalii. To naprawdę ładny dworzec, choć może nie jestem obiektywna, bo uwielbiam dworce.
10. Najpiękniejszy McDonald’s świata też tu jest!
Nie jestem do końca pewna, jakie były kryteria wyboru, ale mój przewodnik twierdzi, że McDonald’s Imperial, który znajduje się przy ulicy Avenida dos Aliados to najpiękniejszy McDonald’s świata. Został otwarty w 1995 roku, a nad jego wystrojem czuwali architekci Archange i Burmester. Wiecie, że piłam w tym pięciogwiazdkowym McDonaldzie kawę i smakowała tak samo, jak w każdym innym McDonaldzie?
11. Porto w porto smakuje tak samo, jak porto gdzie indziej, ale i tak trzeba spróbować.
Porto słynie z porto, a wizyta w jednej z piwnic firm produkujących wino jest naprawdę ciekawym doświadczeniem. Jestem co prawda totalną ignorantką w dziedzinie win, ale pasja, z jaką pani przewodniczka opowiadała nam o różnicach pomiędzy poszczególnymi trunkami była godna podziwu. Cała impreza kończy się degustacją, tak więc jeśli teoria was nie przekonuje, to zapewne zasmakujecie w praktyce. Ja zwiedzałam piwnice firmy Cálem – polecam!
12. Czasem fajnie jest zwiedzić księgarnię.
W Porto znajduje się (podobno) słynna księgarnia Lello&Irmão. Jej historia sięga 1869 roku, choć obecnie jest znana przede wszystkim dlatego, że jej wnętrze inspirowało twórców scenografii do filmów o Harrym Potterze. Niezależnie od tego, czy jesteście fanami czy nie, idźcie do tej księgarni. Mi bardzo przypadły do gustu drewniane zdobienia i kręcone schody. Gdyby jeszcze tylko nie było tam dzikiego tłumu turystów… Wstęp jest płatny (zdaje się, że 4 euro), ale jeśli kupicie książkę, to wydatek jest refundowany. Biznes to biznes 🙂
13. Czasem fajnie jest też zwiedzić stadion.
FC Porto to taka drużyna, do której nic nie mam – ani mnie ziębi, ani grzeje, ale chętnie zajrzę na ich stadion i do ich szatni, a potem obejrzę ich muzeum. I cieszę się, że tam poszłam, bo było fantastycznie. Tak sobie myślę, że gdyby na ziemię przylecieli kosmici i z jakiegoś powodu wylądowali w muzeum FC Porto, mogliby pomyśleć, że piłka nożna jest dla rasy ludzkiej sprawą absolutnie fundamentalną, a piłkarze FC Porto mają status bogów. Czyli to chyba dobre muzeum.
A gdybyście potrzebowali przypadkiem motywacyjnego kopa, służę uprzejmie. Właściwie nie tyle ja, co André Villas-Boas, były trener FC Porto, który przed meczem decydującym o mistrzostwie kraju w 2011 roku szczegółowo wyjaśnił swoim piłkarzom, że warto jest przejść do historii, a ci go posłuchali.

14. W Porto mają fajne murale.
15. W Porto mają dobre jedzenie, ale i tak udało mi się zjeść coś niedobrego.
Typowym dla Porto daniem jest francesinha, czyli mała francuzeczka. To trochę taki portugalski Bic Mac – dwie kromki chleba, a pomiędzy nimi szynka, smażone kiełbaski i plastry wołowiny, na wierzchu jajko i zapiekany ser, a wszystko to pływa w sosie. Pierwszy kęs był ciekawy, drugi jako tako znośny, a od piątego nie mogłam już patrzeć na to danie. Ciężkie i takie jakieś dziwne. Ale odhaczone. Jadłam także poczciwą ośmiornicę, choć po moich traumatycznych przejściach na Sardynii zarzekałam się, że nigdy więcej nie wezmę tego czegoś do ust. Nie udało mi się niestety spróbować narodowego dania Portugalii – bacalhau, czyli suszonego i zasolonego dorsza. Cóż, następnym razem.
Nie odmówiłam sobie oczywiście spróbowania lokalnych słodkości. Ciasteczka pastel de nata zdecydowanie dają radę, podobnie jak rabanadas, czyli cynamonowe, bardzo słodkie ciastko, które wygląda trochę jak kotlet. W cukierniach można też często spotkać pączki z nadzieniem, ale jeśli mam być szczera – nasze są lepsze 🙂





16. Wizyta w katakumbach to zawsze dobry pomysł.
Jeśli kręcą was podziemne klimaty, możecie odwiedzić kościół św. Franciszka (jedyny gotycki kościół w Porto) oraz znajdujący się zaraz obok Dom Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Na najniższej kondygnacji znajdują się katakumby, gdzie do połowy 19 wieku chowano członków zakonu. Jeśli więc zmęczy was szum i gwar miasta, tu na pewno znajdziecie ciszę i spokój.

17. Mogłabym pisać jeszcze dużo i długo, ale kiedyś muszę skończyć. Dlatego zostawiam was z porcją kolorowych, portugalskich zdjęć.


GALERIĘ ZDJĘĆ Z PORTO MOŻESZ OBEJRZEĆ TU
Kocham Porto od pierwszego wejrzenia. Porto było naszą pierwszą 'świadomą’ podróżą i przez to przywołuje milion wspomnień i jeszcze bardziej je uwielbiam! W tym roku chcemy wrócić do Porto i spojrzeć na nie nowym spojrzeniem;) nie wiedziałam że ten MC donald jest najładniejszy na świecie ale pamiętam że jadłam w nim zupę… 😀
Piękne te uliczki, od razu zapragnęłam tam być! I pomyśleć, że to też Europa a jest kolorowe i słonecznie w styczniu! Ostatnie zdjęcie wymiata 🙂
Cudne Porto!!! Szkoda, że mieszkając w PL wolałam latać im dalej tym lepiej, zamiast zwiedzać Europę. ehhh
Zdjęcie gaci ze św. Piotrem w tle rewelacyjne 😀 Byłam w Porto parę lat temu i też się zachwyciłam. Nie udało mi się niestety wejść do tej księgarni, bo akurat trwał najazd azjatyckich turystów, którzy zajmowali pół ulicy, więc postanowiłam udać się na konsumpcję pasteis de nada, które uwielbiam 😉 Najmilej wspominam taką maleńką knajpę, w której można zamówić zestaw kliku różnych porto do degustacji. Mnie dostało się ich aż 12, całkiem konkretne kieliszki, do tego idealnie dopasowane przekąski. Na zewnątrz akurat trochę padało i w ogóle było szaro, więc spędziłam całe popołudnie i nawet specjalnie się nie ubzdryngoliłam 😉
12 kieliszków porto? Matko z ojcem! 😀
No nie były pełne oczywiście, ale tak przynajmniej 1/3 w każdym 😀 Ja jestem wielką wielbicielką win wszelakich i po prostu sączyłam je przez parę godzin jeden po drugim 🙂
Szczęśliwym trafem weszłam na Twoją stronę. Dlaczego szczęśliwym? Bo wczoraj kupiłam lot do Porto i zamówiłam hotel. W planie mamy wynajęcie samochodu i zwiedzenie kawałka Portugalii i Hiszpanii. To już następna nasza wyprawa do tej części Europy. Mam nadzieję że dam radę. Niedługo będę miała lat siedemdziesiąt i muszę się spieszyć. Mój mąż doskonale opracowuje naszą eskapadę. Muszę pokazać mu Twoją stronę!
Dzięki za ten niesamowicie pozytywny komentarz! Trzymam kciuki za Wasz wyjazd, jestem pewna, że będzie świetnie 🙂 A Porto to mocne otwarcie Waszej eskapady 🙂 Daj znać po powrocie, jak było. Jakieś zdjęcie z pięknego Porto też możesz podesłać 🙂
Pozdrawiam!
A więc veni, vidi,vici. Dlaczego vici? Bo dla mnie starszej, chorej osoby to było duże wyzwanie. Ponieważ na Porto przeznaczyliśmy tylko trzy dni, musieliśmy ograniczyć poznawanie tego miasta do księgarni Lello, Katedry, dworca Św. Benedykta, muzeum i piwnic Adrian Ramos Pinto. Zobaczyliśmy także ogród botaniczny w którym znajduje się wiele ciekawych roślin, ale jest niestety bardzo zaniedbany. No i oczywiście spacery ulicami i uliczkami, małe knajpki. Słynną
„Franciszką” nie byliśmy zachwyceni. Są też negatywne rzeczy: rozpadające się domy, bezdomne psy. Po tych trzech dniach wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy zwiedzać dalej kawałek Portugalii i Hiszpanii. Zdjęć nie będę przesyłać
bo Ty zamieściłaś ich dużo.
Pozdrawiam,
Dorota
Dzięki za to, że podzieliłaś się swoimi wrażeniami 🙂 Mam nadzieję, że cały wyjazd do Portugalii i Hiszpanii udał się znakomicie. Pozdrawiam i życzę dalszych podróży, oczywiście z mozołem 🙂
Piękne zdjęcia! sama byłam już w Portugalii, ale typowo na południu. Zawsze chciałam tez odwiedzić Porto, a fotki tylko mnie upewniły w tym że muszę to zrobić! 😉
Fajny wpis! Przeczytałam z zaciekawieniem, ponieważ za dwa tygodnie też wybieram się do Porto. Byłam tam już dość dawno temu, ale smak małej francuzeczki pamiętam do dziś i raczej nie będę tego doświadczenia powtarzać. Ale za inne rekomendacje bardzo dziękuję i pozdrawiam.
Miłego pobytu w Porto zatem życzę, na pewno będzie rewelacyjnie, to w końcu Porto! 🙂
Nie pamiętam ile lat temu byłam ostatni raz w McDonaldzie, ale ten wygląda tak, że może się skuszę 😉 No i księgarnia- magiczna, baśniowa, niesamowita!
Pastel de nata nie zrobił na mnie wrażenia, ale może w Porto byłoby inaczej.
Generalnie- kopalnia informacji, zapisałam do ulubionych, na pewno kiedyś się przydadzą.
Wybieram się do Porto w czerwcu tego roku i już jestem na etapie przygotowywania całego pobytu (jedna z moich ulubionych czynności, a przy okazji natrafiam na ciekawe blogi, które inspirują, oj inspirują do kolejnych podróży). „Twoje” porto jest piękne, kolorowe i słoneczne, liczę, że moje będzie równie cudowne 🙂
Ja też uwielbiam etap przygotowań do podróży. To tak jakby podróż zaczynała się już kilka miesięcy/tygodni wcześniej 😉 Jestem przekonana, że w czerwcu w Porto słońca nie zabraknie. Życzę udanego wyjazdu i chętnie przeczytam Twoje wrażenia powyjazdowe 🙂
Cudowne! W Porto byłam krótko, bo tylko dwa dni robiąc objazd całego półwyspu. Ale i tak się zakochałam. Zresztą kocham Portugalię i wszystko, co portugalskie. Azory i Maderę szczerze polecam. Klimat ciut inny, życie płynie wolniej, ale ducch Portugalii jak najbardziej widoczny. Koniecznie spróbuj bacalhao. Bez tego nie wracaj. Moja ulubiona wersja to bacalhao a bras – z ziemniakami i jajkiem 🙂
Jadę w przyszłym roku 🙂 Już nie mogę się doczekać. Wypić Porto w Porto